Chantal kocha Chopina i ma niezwykły talent do dekorowania domu. Yves zajmuje się ogrodem i studiuje epokę Napoleona. Stąd – być może – ich sympatia do gości ze Wschodu.

Ten piękny mały zameczek znalazłam w internecie, gdy wybieraliśmy się w dolinę Loary. Stoi sobie w lasach pomiędzy Saumur i Nohant w małej wiosce, ukryty tuż za maleńkim, dwunastowiecznym kościółkiem i starymi dębami. Drogę do niego wskazał nam „uchodźca estetyczny”, trochę nietrzeźwy malarz amerykański rezydujący w dawnej aptece obok plebanii.

Mieliśmy tu zostać jedną noc, a przesiedzieliśmy prawie tydzień. Nie tylko dla uroków francuskiej wsi i bliskości wspaniałych królewskich rezydencji, ale dla atmosfery miejsca i niezwykle miłych gospodarzy, którzy gościli nas jak dawnych znajomych, a nie przygodnych turystów. Chantal i Yves mieszkają tu od kilku lat. Ten zameczek stał się ich pasją i sposobem na życie, a że przy okazji daje zarobić trochę euro – cóż, tym lepiej.

Zbudowany w XV wieku zamek przechodził zmienne koleje losu, część zabudowań nie dotrwała do czasu, kiedy w ubiegłym wieku zakupił go fabrykant porcelany Charles de Boissimon, słynny z powlekania swych wyrobów srebrem i platyną. Po nim zameczek odziedziczył potomek Napoleona I i to ślub jego praprawnuka w prostej linii w roku 1959 był ostatnim ważnym wydarzeniem w dziejach wioski. Potem posiadłość powoli niszczała, aż podczas jednej z wędrówek po okolicy dostrzegła ją Chantal. Jej trzy córki już założyły rodziny, pojawiło się niezłe stado wnuków, więc przyszła pora na zwolnienie tempa.

To przejście do wiejskiego życia bez problemów zaczęło się od generalnego remontu. Trwał dwa lata i Chantal osiągnęła zamierzony cel. Zameczek zachował wszystko, co świadczy o jego historii i wieku, a nowe części, na przykład łazienki czy kuchnia, są kompromisem pomiędzy szacunkiem dla historii a zamiłowaniami gospodyni do nowego dizajnu. Współczesne lampy, nowoczesne tkaniny, dizajnerskie lustra i meble dostrzegamy dopiero po dłuższej chwili, tak dobrze wkomponowane są w otoczenie.

Mnie najbardziej podobały się łazienka i apartament Gustavienne, a także mała jadalnia ze ścianami pokrytymi freskami „na mokro”. Warto tu podpatrywać nie tylko połączenia starego z nowym, ale i sposób eksponowania drobiazgów, niezwykle elegancką i spokojną kolorystykę. Mam nadzieję, że gdy będę tam następnym razem, dojrzę jeszcze niejedno...


Tekst: Teresa Jaskierny
Fotografie: Claude Smekens, Andrzej Szeliński
Kontakt: www.chateaudeboissimon.com

reklama