Na pytanie, kim jest, bez zastanowienia odpowiada: pracującą matką dwójki wspaniałych dzieci, która kocha gotowanie i urządzanie domu. Co za skromność! Sophie Conran to dziś kobieta-instytucja.
Szkoła życia, szkoła stylu
Sroce spod ogona nie wypadła. Jej ojciec to nikt inny jak Sir Terence Conran, założyciel sklepów z rzeczami do domu Habitat i Conran Shop. Matka, Caroline Conran, jest słynną autorką książek kucharskich, bracia Tom i Edmund są restauratorami, Jasper – projektantem mody, a Sebastian dizajnerem od wszystkiego: wymyśla naczynia (dla Nigelli Lawson), ceramikę (dla Villeroya & Bocha), lampy, a nawet narzędzia samochodowe. Taka rodzina zobowiązuje. Sophie przyznaje: „Wychowywałam się między pracownią ojca a kuchnią matki. To była dla mnie szkoła życia”.
Może dlatego tę prawdziwą szybko rzuciła – skończyła edukację w wieku siedemnastu lat! I zaczęła pomagać Jasperowi w projektowaniu ciuchów. A potem już życie podpowiadało jej, co ma robić. Kiedy zobaczyła, że kolejna niania nie radzi sobie z pieczeniem ciastek dla jej dzieci, zamknęła się w kuchni, zaczęła eksperymentować... i tak powstały ciasteczka „Sophie’s Pies”, które trafiły do sklepów Selfridges i Sainsbury. Zachęcona sukcesem, napisała książkę „Ciasteczka Sophie Conran”, a za moment „Zupy i gulasze”.
Ręcznie robione naczynia i sztućce
Kiedy gotowała, nie była zadowolona z... naczyń – Sophie uwielbia ręczną robotę, „kocham odciski palców w miejscu, gdzie została dołączona rączka”. Powiedziała więc nie wszechobecnej masówce i zaprojektowała talerze, kubeczki, miski. Kiedy kupiła dom, sytuacja się powtórzyła – nie mogła znaleźć odpowiednich tapet. Efekt? Kolorowe kolekcje dla marki Arthouse. Po drodze były jeszcze sztućce produkowane w amerykańskiej manufakturze Arthur Price.
Z loftu na wieś
Na początku Sophie urządziła się w nowoczesnym londyńskim lofcie. Mówi: „Było wspaniale, aż do czasu, kiedy dzieciaki (Coco – piętnaście lat i Felix – szesnaście lat) poszły do szkoły z internatem”. Rozłąka okazała się nie do wytrzymania, postanowiła więc znaleźć w okolicy dom. Zresztą sama wychowała się na wsi, a wakacje spędzała we Francji, gdzie jej matka ma château. Uwielbiała spokój prowincji, lokalne targi, tu szukała inspiracji i dobrych przepisów. Pomysł na przeprowadzkę uznała za doskonały, tylko odpowiedniego domu nie było.
Posiadłość w stylu angielskim: kllimat wiejskiego letniska
Posiadłość Manor House zachwyciła ją ciekawymi proporcjami i ceglano-kamiennym murem. Jedno skrzydło zbudowano jeszcze w średniowieczu, drugie – w XVI wieku, sporo detali architektonicznych jest nawet sprzed trzystu lat. No i najważniejsze, dom był po remoncie, więc Sophie mogła od razu wziąć się za urządzanie. Nie miała absolutnie ochoty na zgłębianie tematu renowacji zabytków. Za dużo komplikacji, a na efekty trzeba czekać.
Natomiast pomysł na wnętrze był prosty: „Mam nowoczesne mieszkanie w Londynie, więc chciałam, aby tu było po prostu romantycznie. Klimat wiejskiego letniska miały oddawać kolory albo raczej delikatne akcenty kolorystyczne: dzięki nim w każdym pokoju udało mi się zbudować inny klimat. To było jak gra, nie bałam się obstawiać nowych zestawień”. Stąd pomysł na różową sofę w kuchni, purpurowe poduszki i koce w salonie. Na ściany kupiła natomiast historyczne farby marki Farrow & Ball.
Kuchnia w stylu country
Sporo czasu poświęciła na zaplanowanie kuchni. Wybrała nowoczesną wersję stylu country. Jest klimatycznie, ale i wygodnie. Sophie przecież gotuje. Raz, że mocno eksperymentuje i ma już w głowie kolejny pomysł na książkę. Dwa – pichci z przyjaciółmi. I trzy, co najważniejsze – z dzieciakami. Wspomina czasy, kiedy była małą dziewczynką: „Zawsze pomagałam mamie w kuchni, razem testowałyśmy nowe przepisy i to samo chcę robić z moimi dziećmi”.
Ogród pełen róż
Całą rodziną pracują też w ogrodzie, ale to Sophie wiedzie prym: „Moi rodzice kochali kwiaty i mam to po nich. Dlatego posiałam ich mnóstwo. Przyznaję, jestem zwariowana na punkcie róż”. Jej fascynacja własnym kawałkiem ziemi zaowocowała współpracą z marką Burgon & Ball, dla której zaprojektowała narzędzia ogrodnicze.
Na koniec dnia Sophie siada na ławce przed domem i spełniona patrzy na angielskie wzgórza. „Jest jedno życie, więc trzeba żyć dobrze” – to jej ulubione powiedzenie. I tego się trzyma.
Tekst i stylizacja: Julia Mincarelli/ Sisters Agency
Tłumaczenie: Beata Woźniak
Zdjęcia: Birgitta Wolfgang Drejer/ Sisters Agency
Zobacz również: Styl francuski w domu na Mazurach.