Rezydencja pod Londynem inspirowana angielskimi dworkami
RezydencjeTo dom pod dużym spadzistym dachem, a jednak pełen słońca. Anna i Simon wiedzą, jak w stare mury tchnąć nowe życie. Sprytnie i z finezją.
Rezydencja z ogrodem inspirowana angielskimi dworkami
Dom z ogrodem w hrabstwie Surrey na południe od Londynu to marzenie niejednej angielskiej rodziny. Zwłaszcza jeśli to dom w stylu Lutyensa, który na przełomie XIX i XX wieku tworzył olśniewające wiejskie rezydencje. Ten wynoszony na piedestały architekt zaprojektował całe New Delhi, ale w sercach angielskich zagościł za umiejętność łączenia historycznych stylów ze współczesnym gustem i wygodami.
Kiedy Anna, projektantka wnętrz, i jej mąż Simon, dyrektor firmy ubezpieczeniowej, kupili piękny dom à la Lutyens w 2014 roku, na liście zalet były głównie jego położenie i architektura, bo to piękne opakowanie kryło wiele minusów – z kompletnie nieciekawym wnętrzem i bezsensownym układem funkcjonalnym.
– Mieszkaliśmy w południowo-zachodnim Londynie i kiedy w drodze było nasze dziecko numer dwa, zwyczajnie zapragnęliśmy więcej przestrzeni – wspomina Anna. – Dorastałam w Kornwalii, więc chociaż przepadam za Londynem, ogród wielkości znaczka pocztowego coraz mniej mi wystarczał. Szukaliśmy czegoś położonego wzdłuż linii podmiejskiej do dworca Waterloo i kiedy to miejsce pojawiło się w ogłoszeniach, zaraz rzuciliśmy się, aby je zobaczyć. Okazało się, że w domu przez ponad 20 lat mieszkała jedna para i wszystko wyglądało tam tak, jakby czas się zatrzymał.
Willa potrzebowała zmian – przede wszystkim innego układu pomieszczeń, a także dopieszczenia tu i ówdzie. Tym, co nas najbardziej zauroczyło, były wysokie sufity i ogromne okna. Sufity zachowaliśmy i zrobiliśmy w nich świetliki, żeby wnętrza jeszcze lepiej doświetlić. Zaraz po powrocie do domu wzięłam się do szkicowania tego, co i jak trzeba będzie zmienić. A co najważniejsze – Simon był do kupna i remontu tak samo przekonany. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy po przeprowadzce Anna i Simon, ściśle współpracując z architektem przy planowaniu głównych zmian, dodali dwie nowe łazienki i zdemontowali całą podłogę. – Za pomocą pary wodnej odklejaliśmy też każdy kawałek tapety – pozostały nam tylko puste ściany i klepisko – śmieje się Anna. – Spaliśmy na dmuchanym materacu i przesuwaliśmy go do pomieszczeń, które akurat nie były remontowane. Razem z naszym dwulatkiem w łóżeczku przenośnym i psem.
> Zobacz także: Dom w stylu angielskim – przytulna przystań nad wodą <
Duża kuchnia w stylu angielskim i wygodna garderoba w przedpokoju
Kolejnym etapem pracy było urządzenie w dobudowanej części wielkiej kuchni połączonej z jadalnią i bawialnią wychodzącą na ogród. Nowy look zyskał przedpokój z – jak to mówią Anglicy – boot room, czyli „buciarnią” (garderobę na ubrania i buty). – Nalegałem na duży hol wejściowy, bo dom naprawdę na niego zasługiwał. Żadnych zabaw w nowoczesność i eksperymentowania!
Na piętrze pojawiła się główna sypialnia z łazienką i klasyczną garderobą. Przebudowany został też górny korytarz, tak by powstał obszerny hol z podwójnymi drzwiami prowadzącymi do pokoi gościnnych. Dobudówka wtopiła się w główną bryłę budynku – stylem nawiązuje do oryginału. Anna nie chciała za żadne skarby mieć nowoczesnego kubika przytroczonego do starej części, co czasem jest praktykowane, kiedy ludzie chcą zaoszczędzić na kosztach albo liczą na ciekawy efekt fuzji starego z nowym. To nie ten przypadek. Na podłogę w dobudowanej części wykorzystała miodowy piaskowiec Bargate z oryginalnego budynku.
Dom w stylu angielskim – przestronne i elegacnckie wnętrza z akcentami granatu
– Najważniejsze dla nas było to, żeby dodatki pasowały do całości, podkreślały klasyczny i elegancki charakter domu. Szukając inspiracji, Anna przeglądała Pinterest i Instagram, a także dzieła znanych projektantów, takich jak Jean-Louis Deniot i Anouska Hempel. Zdecydowała się na neutralne kolory, z akcentami granatu i pastelowych odcieni.
Zachowała angielski styl domu – meble są ciekawą zbieraniną zestawioną w zgrabną całość. Niektóre kupili, kiedy z Simonem mieszkali jeszcze w Singapurze, inne zostały wykonane na zamówienie, a jeszcze inne to uratowane i podreperowane znaleziska ze śmietników. Ale myślenie o stylu szło u Anny w parze z dbaniem o wygodę. Dlatego nikt nie musi się dziś tłoczyć przy stole – można go swobodnie nakryć nawet dla 10 osób. Można wylegiwać się przed telewizorem i dla nikogo nie zabraknie miejsca. Dzieci czują się w domu jak na placu zabaw i jeżdżą na swoich konikach dookoła wyspy kuchennej niczym po torze wyścigowym.
Oryginalna dekoracja ścienna – mural w sypialni
Przestronne domy, zwłaszcza te nowocześniejsze, często są chłodne, mało przytulne. Mając to na uwadze, Anna zadbała o „umilacze”. Taką rolę pełnią boazerie, okienno-drzwiowa stolarka i oświetlenie. Ale oczkiem w głowie właścicielki jest specjalny element stylu chinoiserie – mural na ścianie w sypialni, ręcznie malowany przez artystkę Diane Hill. – Musiałam ostro zacisnąć pasa, żeby sobie pozwolić na to zlecenie. Ale chińska zwiewność malunku jest obłędna – mówi właścicielka. – To najlepiej wydane pieniądze w moim życiu!
Zobacz więcej zdjęć tego pięknego domu w stylu angielskim w galerii.
TEKST: BEATA MAJCHROWSKA
ZDJĘCIA I STYLIZACJA: POLLY ELTES, KATHERINE SORRELL/NARRATIVES
Sesja ukazała się w magazynie Weranda 5-6/2020.