Czas jest sprzymierzeńcem architekta – twierdzi Czesław Bielecki. – A powstawanie domu można nazwać epopeją.
Pierwszy szkic własnego domu – Bartoszówki – pan Czesław Bielecki narysował na serwetce przy kawiarnianym stoliku. Już wtedy wiedział, że kamień będzie w nim grał główną rolę. Potem zaczął kupować za bezcen głazy narzutowe z okolicznych zrujnowanych chłopskich obór i z pobliskiej żwirowni. – Na szczęście nie miałem dość pieniędzy, aby budować szybko – wspomina.
Rezydencja powstawała latami, krok po kroku. Gdy nie było go stać na wykańczanie domu, urządzał ogród i sadzawki. Najpierw zamieszkał w stodole-pracowni, gdzie miał tylko maleńką kuchnię, łazienkę i pokój z dwiema antresolami do spania. Po roku przeniósł się do tak zwanego małego domu. Po następnych sześciu osiadł w siedzibie głównej.
Szczęśliwie, tuż po kupnie nieruchomości, spędził wakacje w Szwajcarii. W wiejskiej rezydencji przyjaciół zorientował się, jak funkcjonuje dom pod miastem, jak ważne są łazienki – choćby najskromniejsze – gdy przyjmuje się gości. Podpatrywał, co sprzyja integracji mieszkańców, a jakie rozwiązania tworzą intymność. Dało mu to wszystko mocno do myślenia. Od początku był pewien, że dom ma wyglądać, jakby stał tu od zawsze. Do starych drzew jakoś nie pasowałaby nowoczesna bryła. Choć frontowa elewacja jest monumentalna, znacznie bardziej kłują w oczy „wiejskie” budynki sąsiadów.
Pomysł na kompozycję dachu pan Czesław podpatrzył w starych, folwarcznych budowlach. Ciekawie umieszczone łuki sprawiają wrażenie, jakby dach subtelnie falował, a budynek nie wydaje się taki długi i niski. Natomiast różna wielkość i zaskakujące kształty okien: okrągłe, kwadratowe i podłużne, to efekt twórczych sporów pana Czesława z Marią Twardowską, projektantką wnętrz.
W projekcie własnego domu pan Czesław śmiało sięgnął po polskie wzory i tradycyjne materiały. Teraz posiadłość, niczym dawna stanica, otacza podwórze, z którego właściciel uczynił ogród wewnętrzny. Dwa skrzydła budynku łączy zadaszony taras pod kamienną arkadą. Podobny łuk w pochyłej ścianie wschodniej tworzy główne wejście do domu. Elewacje południowa i wschodnia są z kamienia, pozostałe oszalowano deskami.
„Obronny” charakter podkreślają też grube, zbrojne mury. Kamienne przypory obłożone są dartymi, czyli łupanymi głazami polnymi. Dolna część muru ma niemal metr grubości, gdyż największych kamieni nie sposób było rozłupać na mniejsze kawałki. Skojarzenie z twierdzą jest nieprzypadkowe – pan Czesław chciał stworzyć tu enklawę, w której będzie mógł się odciąć od brzydoty. Dlatego nawet ogród otoczony jest ziemnymi wałami. Jeden osłania działkę od kurzu z gruntowej drogi, która kilkaset metrów dalej ginie w rezerwacie Skulski Las, drugi „zabezpiecza tyły”.
Przed domem wypielęgnowany trawnik ze stuletnimi lipami i jaworami przywołuje najlepsze angielskie tradycje ogrodowe. Natomiast zieleń na patio między tarasem a stodołą-pracownią zaprojektowano na modłę dalekowschodnią, z oczkami wodnymi. Za stodołą jest praktyczny warzywnik i sad, dalej rozciąga się łąka. Posesja ma bez mała pół kilometra długości, więc pan Czesław panuje nad swoimi widokami – nie musi oglądać ogródka sąsiada ani tego, co się dzieje na drodze. Tak jak sobie wymarzył, może tu zaszyć się w swojej baśni.
Tekst: Agnieszka Stalińska
Wykorzystano: "Więcej niż architektura. Pochwała eklektyzmu"
Czesława Bieleckiego, Wydawnictwa Bosz
Stylizacja: Joanna Płachecka
Fotografie: Hanna Długosz
reklama