Czy nowiutka rezydencja może sprawiać wrażenie wiekowej? Jak najbardziej, wystarczy stara cegła, łupkowe dachówki i spatynowane meble.
lle czasu odnawialiście ten dom? – dopytują się znajomi, którzy odwiedzają Ann pierwszy raz. – Zbudowaliśmy go od początku. W dwa lata – wyjaśnia. Goście reagują śmiechem, bo sądzą, że to dowcip, ale kiedy widzą poważną minę Ann, zazwyczaj robią duże oczy.
Dom na szczerym polu
Dom powstał w szczerym polu. Architekt Peter Bovijn postawił na belgijską klasykę, z charakterystycznymi wysokimi dachami, jakby ciut przymałymi w stosunku do całości. Aby dodać dziełu wiarygodności, elewację kazał obłożyć cegłą z odzysku, a na dachu znalazły się łupkowe dachówki, też zresztą nie najmłodsze. Zaplanował również drewniane okna z pięknie dzielonymi szybami, w budynku niższym zaś – stalowe, żeby zabić monotonię. Tyle z zewnątrz.
W poszukiwaniu starych mebli
Urządzaniem pokoi z kolei zajęła się belgijska projektantka Greet Lefevre. I tu też od razu było wiadomo, czego się spodziewać. Greet pochodzi z rodziny stolarzy i to od czterech pokoleń. Razem z bratem wychowywali się w stolarni, a w weekendy rodzice ciągnęli ich do muzeów (najchętniej rzemiosła) i na targi staroci. – Ojciec mógł godzinami opowiadać, jak zrobiona jest szafa i co powinno mieć pilastry – wspomina.
Dziś Greet kontynuuje rodzinną tradycję. To w jej pracowni, „Lefevre Interiors”, Ann zamówiła podłogi, dębowe schody, szafy wnękowe i całą kuchnię. Projektując, Greet podpatruje stare sztychy i zdjęcia, nawet z obrazów wyławia ciekawe detale: wygięcie fotela, nóżki stolika, zwieńczenie szafy. Sporo mebli kupuje przez internet w zaprzyjaźnionych sklepach i galeriach.
Szwedzkie antyki
Długo siedziały więc z Ann przed komputerem i wybierały. Kiedy coś wpadło im w oko, projektantka dzwoniła do sklepu, dopytując o szczegóły. – Michel, ta lampa, którą masz na stronie, nie mogłaby być większa o 20 centymetrów? – podpuszczała ulubionego artystę. Potem dobijała targu. W podobny sposób do domu trafiły szwedzkie antyki, francuskie kandelabry, lustra, a nawet dekoracyjne drobiazgi.
Szarości i spłowiałe brązy
– Kolory? – zastanawia się. – Skoro na zewnątrz jest tyle szarości, brązów i spłowiałego błękitu, takie same barwy wybieram do domów. Jedynie od czasu do czasu dodaję jakiś mocny akcent. Teraz Ann nie może opędzić się od fotografów z magazynów wnętrzarskich i od pielgrzymek znajomych, którzy jej dom nazywają perełką.
Tekst: Chilli Media
Tłumaczenie: Beata Woźniak
Fotografie: Claude Smekens/ Chilli Media
Przydatne adresy: www.lefevre.be, www.michellambrecht.be, www.lacampagne.eu