Filary podobne do kości, dach jak grzbiet smoka i balkony w kształcie masek karnawałowych, a może nietoperzy… Antonio Gaudi puścił wodze fantazji, budując dom dla barcelońskiego przemysłowca.
Dom, jakich nie ma nikt
Budynek doczekał się wielu przydomków. Na przykład „ziewający dom” – to od dużych owalnych okien w obłych ramach, które kojarzą się z otwartymi ustami. Albo „dom kości”, bo filary i inne kamieniarskie detale wyglądają jak fragmenty szkieletu. Kompletnie niepodobny do innych szacownych kamienic na Passeig de Gr∫cia w Barcelonie spełnił marzenie swojego właściciela, przemysłowca tekstylnego Josepa Batlló. Właściciel zakładów włókienniczych zapragnął mieć coś, czego nie ma nikt w tym mieście. Kupił w 1900 roku kamienicę, którą Antonio Gaudi zaprojektował wiele lat wcześniej, i zażyczył sobie, żeby ją zburzyć i postawić coś fantastycznego. Architekt miał jednak chytry plan. Nie chciał niszczyć swojego dzieła i zaproponował, że je przerobi nie do poznania. Dostał wolną rękę.
Dom jak wyrzeźbiony
Prace trwały dwa lata i w 1906 roku Katalończycy ujrzeli dom jak żywy organizm. Trudno dopatrzeć się w nim prostej linii, wydaje się, że ściany i sufity płyną. Casa Batlló bardziej kojarzy się z dziełem rzeźbiarza niż budowniczego. Dach, falisty i obłożony połyskującą ceramiką, przypomina grzbiet smoka. To pewnie nawiązanie do patrona miasta, świętego Jerzego, który według legendy walczył z potworem. Potwierdzałaby to wieżyczka – wygląda jak rękojeść miecza wbitego w ciało bestii. Fasada pokryta tłuczoną i malowaną porcelaną nawiązuje do słynnego cyklu obrazów „Nenufary” Claude’a Moneta – plamy kolorów migoczą w słońcu niczym ożywione dzieło impresjonisty. Przyklejone do muru talerze grają rolę pływających liści.
Detale z wyobraźnią
Także we wnętrzach mnóstwo jest niezwykłych detali: kominek w kształcie pieczarki, sklepienie poddasza z parabolicznymi łukami jak szkielet klatki piersiowej albo balustrady balkonów, w których jedni widzą nietoperze, a inni tajemnicze maski. Przez urocze trójkątne okienko w dachu sto lat temu był widok na wznoszoną równolegle katedrę Sagrada Família, a dziś niestety zasłaniają ją nowsze budynki.
Rodzina Josepa Batlló mieszkała w kamienicy do lat 50. ubiegłego wieku, zajmując Piano Nobile, czyli najbardziej luksusowe pierwsze piętro. Dziś Casa Batlló można zwiedzać, a nawet wdrapać się na zupełnie niezwykły dach i z bliska podziwiać owoce nieskrępowanej wyobraźni katalońskiego artysty. Można też wynajmować niektóre pomieszczenia na ważne uroczystości. Wesele w takim miejscu to musi być prawdziwa bajka.
Tekst: Beata Majchrowska
Zdjęcia: BE&W, East News, Forum, materiały prasowe