Perskie dywany, afrykańskie bębny, weneckie szkła, wyszukane forniry i marmury. Projektanci Ramón i Paco mieli twardy orzech do zgryzienia: jak to wszystko zgrabnie połączyć?
Asturia, najbardziej magiczna część Hiszpanii. To tu stoją słynne kolorowe wille, nazywane las casas de indianos, czyli domy Indian. Ich właścicielami byli emigranci, którzy za chlebem popłynęli do Ameryki i za przywiezione w skarpetach fortuny wybudowali olbrzymie domostwa. Rywalizowali ze sobą, kto postawi bardziej okazałe, więc przepych niektórych rezydencji dosłownie zwala z nóg.
Taki dom – kolonialny, wzorowany na panderozach bogaczy sprzed stu lat – stworzyli niedaleko Oviedo dla państwa Rodriguez Ramón García Jurado i Paco Pocovi. Obaj przyznają, że trafiła im się gratka, bo zaprojektowanie domu w takim stylu wymaga ogromnej wiedzy i wyczucia. Na szczęście zawsze uważali, że ich praca nie polega na ślepym podążaniu za modą. – Robimy raczej haute couture – podkreślają. – Dlatego Penelopa i Antonio właśnie nas zaprosili do współpracy.
{google_adsense}
Dom miał być reprezentacyjny, bo właściciele są bankierami, i pomieścić dzieła sztuki, które zwożą z podróży. – Przyjaźnimy się od lat, wiemy, jak żyją, ale styl zaproponowali sami. Przekonywali nas do niego podczas niezliczonych kolacji. I przekonali.
W końcu turyści z całego świata odwiedzają Asturię właśnie po to, żeby obejrzeć bajkowe las casas de indianos – mówi Ramón. – Dla nas było to wyzwanie, nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z taką ilością antyków i dzieł sztuki z różnych epok.
Większość pracy polegała na umiejętnym łączeniu stylów: mebli z XVII i XX wieku oraz ich własnych projektów, brokatów i jedwabi od najlepszych weneckich mistrzów, rzeźb, żyrandoli z Murano, marmurów, fornirów, perskich dywanów, rosyjskich komódek.
Razem z Paco postanowili wejść w zupełnie nową rolę. Wyobrazili sobie, że są scenografami i pracują dla Hollywood. Penelopa i Antonio byli zachwyceni, zwłaszcza że scenariuszem miało być ich życie, pełne spotkań, rautów, wyjazdów zagranicznych.
Projektanci wymyślili, że kluczem będzie kolor: odcienie czerwieni i złota. Najbardziej dumni są z małego salonu, który Penelopa i Antonio nazywają gankiem, bo łączą go z ogrodem przeszklone drzwi. Jest mniejszy od głównego, ale bardziej przytulny. – Stworzyliśmy posiadłość na miarę „Wielkiego Gatsby’ego” – mówi z dumą Ramón.
Tekst: Joanna Halena
Stylizacja: Loreto López-Quesada
Zdjęcia: Montse Garriga/RBA Images