Ten projekt zmienił brytyjską architekturę i… powołał do życia jednego z najgroźniejszych przeciwników Jamesa Bonda. Poznajcie dom przy Willow Road – trudną miłość Brytyjczyków.
Trudne początki
Erno Goldfinger był kosmopolitą. Urodził się w Budapeszcie, a studiował w Paryżu, gdzie jak gąbka chłonął idee modernizmu. Fascynował go Bauhaus, przełomowe dokonania Adolfa Loosa i Le Corbusiera. Marzył o projektowaniu nowoczesnych domów – surowych i funkcjonalnych, pięknych w swojej prostocie. Sęk w tym, że młodemu architektowi, szczególnie o tak nowatorskich poglądach, trudno było znaleźć odpowiedniego (odważnego i hojnego) zleceniodawcę.
Na szczęście problem pieniędzy rozwiązał się szybko i nader przyjemnie, kiedy w 1930 roku Goldfinger włożył obrączkę na palec nieziemsko bogatej Ursuli Blackwell. Kilka lat później przeprowadził się do Londynu z zamiarem zrobienia wielkiej kariery. Tyle że na początku szło mu bardzo opornie. Flegmatyczni Anglicy nie palili się do rewolucji. Woleli stare, sprawdzone rozwiązania.
Nietypowa "wizytówka"
W ciągu pierwszych lat w Londynie Goldfinger dostał raptem kilka małych zleceń. Postanowił więc zafundować sobie nietypową „wizytówkę”: dom, który będzie demonstracją jego poglądów, talentu i umiejętności. Kupili z żoną działkę w modnej dzielnicy Hampstead, przy Willow Road.
Erno zaprojektował to, co Anglicy lubili najbardziej – dom szeregowy, składający się z trzech oddzielnych części. W największej, środkowej, miał zamieszkać sam Goldfinger z rodziną. Właśnie, Goldfinger… Czy to nazwisko nie brzmi dziwnie znajomo? I czy w pierwszym odruchu nie kojarzy się raczej z przygodami pewnego agenta Jej Królewskiej Mości?
Auric Goldfinger, jeden z najpopularniejszych arcyłotrów z powieści o Jamesie Bondzie, to odrażający typ. Nie dość, że obcokrajowiec, to jeszcze konus, gbur i chciwiec. Idzie po trupach do celu, za nic mając zachodnią kulturę i tradycję. Trzeba mu jednak przyznać, że jest nieziemsko sprytny. „Narodził się” w akcie zemsty – powołując go do życia, Ian Fleming odegrał się na nielubianym sąsiedzie, Goldfingerze.
Kiedy Hampstead obiegła wieść, że architekt chce zburzyć kilka edwardiańskich domów i zbudować w ich miejscu „potwora ze szkła i betonu”, okoliczni mieszkańcy podnieśli raban. Dopiero po trzech latach szarpaniny, negocjacji i wprowadzania zmian Goldfinger uzyskał oficjalne pozwolenie na budowę. I postawił dom, który zgodnie z jego marzeniem stał się prototypem nowoczesnego budownictwa mieszkaniowego w Londynie.
Beton, cegła i szkło
Oparty na betonowej konstrukcji, z ceglaną fasadą przedzieloną ciągiem wielkich okien z zewnątrz nie prezentował się zbyt kontrowersyjnie. Za to w środku… Zamiast wiktoriańskiej plątaniny pomieszczeń, schodów i korytarzyków składał się z otwartych przestrzeni, które można było do woli dzielić i otwierać za pomocą ruchomych ścian i przesuwnych drzwi. Spiralne schody (projekt duńskiego inżyniera Ovego Arupa, późniejszego twórcy opery w Sydney) spinały roboczy parter (garaże i pomieszczenia gospodarcze), reprezentacyjne pierwsze piętro (salon, jadalnia etc.) i intymne poddasze (sypialne).
Wielkie okna można było otworzyć tak, że „znikały”, znosząc granicę między wnętrzem a krajobrazem. Goldfinger sam zaprojektował większość mebli: prostych, lekkich i funkcjonalnych. Wypełnił wnętrze schowkami i szafami wnękowymi. A potem wprowadził do niego swoją kolekcję: dziwne i piękne prace Henry’ego Moore’a, Maxa Ernsta, Bridget Riley czy Marcela Duchampa. 2 Willow Road nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Dzięki niemu Erno Goldfinger zrobił wielką karierę. Mieszkał w swojej „wizytówce” do śmierci, czyli do 1987 roku.
2 Willow Road należy do brytyjskiego National Trust. Można go zwiedzać wyłącznie w grupach z przewodnikiem.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: Andreas von Einsiedel, Dennis Gilbert, John Hammond/National Trust Images, Alamy/Be&W