To trochę tak, jakby morze i niebo urządziły tę willę. Bo kolory podpatrzone za oknem rozmnożyły się w całym domu. Morską bryzę z Costa Brava czuć w każdym zakamarku.
Pierwsza myśl przyszłej właścicielki, kiedy wyjrzała z okien salonu: raj. Druga, kiedy raj stał się już jej własnością: muszę mieć okno na całą ścianę! Żeby od razu ze schodów było widać błękit wlewający się do wnętrza. Potem zostały już tylko mniejsze czy większe poprawki i udogodnienia. Jak choćby winda.
Stylowa willa w kolorach morza
To pod wieloma względami najlepszy adres w katalońskim Sant Feliu de Guíxols. Miasteczko z ciepłą zatoką, szeroką plażą i słynnym w okolicy muzeum… kapturków na korki od szampana ma skalisty cypel, na którym w latach 30. ubiegłego wieku porozsiadały się stylowe wille. Trudna rzeźba terenu ma swoje plusy – żadna niespodzianka między pięknymi rezydencjami a hotelem Eden Roc (sic!) nie wyrośnie. Wydaje się, że domy z tarasowymi ogrodami przywarły do czerwonawych skał na wieki. Pasują do siebie nawzajem – mają kamienne podmurówki, białe ściany i często półkoliste okna.
Okna z widokiem na morze
Właścicielka nie zmieniła wiele, wstawiła tylko panoramiczne okno, a oryginalną marmurową podłogę zamieniła w każdym pomieszczeniu na drewniany „pokład”. Morskie inspiracje? Chyba tak, bo w domu, jest dużo więcej miejsc, które sprawiają wrażenie, jakby się płynęło transatlantykiem. Czuć to zwłaszcza w letniej kuchni – udekorowana kołami ratunkowymi i wpuszczona w niszę na dolnym tarasie przypomina kajutę. Ostatnim poważniejszym remontem była zamiana małego oczka wodnego w geometryczny basen w narożniku górnego tarasu.
Biel, błękit, pasy: styl marynistyczny
Właścicielka sama wpadła na pomysł urządzenia domu w marynistycznym stylu, a efekt mógłby zadziwić niejednego projektanta. Ustaliła prosty kolorystyczny klucz: kolor morza i piasku plus biel. Bez krzykliwych dodatków i wzorów. Jedyny deseń, który wprowadziła, to marynarskie, biało-niebieskie albo beżowo-błękitne pasy. A jedyne odstępstwo od tej zasady, na które sobie pozwoliła, to pepitka na siedziskach krzeseł w jadalni.
Tu i ówdzie podbiła swój marynistyczny koncept kilkoma ciekawymi zabiegami, na przykład pomalowała belki stropowe w sypialni na jasny błękit, a w salonie postawiła lampę z nogą w kształcie latarni morskiej. Nie mówiąc już o romantycznym mostku kapitańskim. W niedużym wykuszu ustawiła stylowe biurko i miękko wyściełany stołek – zestaw w sam raz do rozmyślań, pisania prawdziwych listów (a nie e-maili), gapienia się w siną, a właściwie czysto lazurową dal. Tekst: Beata Majchrowska
Zdjęcia: Jordi Canosa