Poddasza, magazyny, stare fabryki – Jacek Kolasiński potrafi z nich wyczarować dizajnerskie perełki, bo lofty to jego specjalność. Wystarczy spojrzeć na dom, który pod Szczecinem stworzył dla swojej rodziny.
Jeśli ktoś nie wierzy, że dom w stylu skandynawskim może być przyjazny, ciepły i pełen zieleni, powinien koniecznie odwiedzić to dizajnerskie miejsce położone zaledwie kilkanaście minut od centrum Szczecina. Trzeba było dużo wiary we własne siły, doświadczenia z remontami i... czasu, żeby przysadzisty budynek z czerwonej cegły zamienić w jasne, przestronne i wysokie siedlisko. Jacek Kolasiński, szczeciński restaurator, stworzył kilka klubów i kawiarni, ma też własną firmę, w której realizuje największą życiową pasję, jaką jest projektowanie wnętrz. Doświadczenia i odwagi mu więc nie brakuje. Od początku był dobrej myśli, choć przyznaje, że znajomi łapali się za głowy. Dom z tej kupy cegieł?
– Bez ogródek mówili, że to szalony pomysł – wspomina. – Budynki rzeczywiście były w ruinie, gdzieniegdzie, na przykład w miejscu, gdzie urządziliśmy kuchnię, zamiast podłóg było klepisko. Ale remont przebiegał zadziwiająco sprawnie, choć trzeba było sporo wyburzyć. Na początek usunięto kilka ścian, a wtedy otworzyła się 140-metrowa przestrzeń. Gdy zdjęto strop nad częścią pomieszczeń, doszła też wysokość: sześć metrów w salonie, a siedem w kuchni. – To dlatego, choć dom nie jest olbrzymem, wydaje się taki jasny i pełen powietrza – mówi właściciel. – Od początku wiedziałem, że tak będzie, dlatego postanowiłem o tę przestrzeń zawalczyć.
Dzięki szklanej ścianie główna część domu wydaje się jeszcze większa, bo otwiera się na patio. Na taras można wyjść także z kuchni, więc gdy tylko sprzyja pogoda, rodzina jada posiłki na dworze. Jedną ścianę patio tworzą drzewa – subtelne białe brzozy i cyprysy, obok – krzewy hortensji i wisterii, które projektant posadził wspólnie z żoną Wioletą, doktorem biologii na Uniwersytecie Szczecińskim. Latem ustawiają na tarasie mnóstwo kwiatów w donicach.
Wszechobecna biel, jak w skandynawskich siedliskach, dodaje wnętrzu oddechu. Ściany z czerwonej cegły zostały w całym domu pobielone wapiennym tynkiem – wyglądają surowo, ale jednocześnie odbijają światło jak śnieg. Zabieg ten, znany na północy Europy, sprawia, że łatwiej wykorzystać każdy promień słońca, którego tak często brakuje nad Bałtykiem. Zafascynowany skandynawskimi klimatami Jacek na bielonych ścianach nie poprzestał. Arktycznym, szronionym odcieniem pociągnął wszystko, co się dało: drewniane podłogi w domu i na tarasie, stopnie schodów, meble w kuchni i salonie. Muślinowe zasłony wyglądają jak mleczna mgła, a kryształowe naczynia – jak sople lodu.
– Bardzo lubię jasne przestrzenie i materiały – mówi Jacek. – Jednak nie jest to czysta biel, często ma domieszkę różnych odcieni szarości. Mimo to dom nie przypomina pałacu Królowej Śniegu. Dzięki meblom. Duńskie wzornictwo podbiło serce projektanta wiele lat temu. Na szczęście ze szczecińskiego Osowa blisko na prawdziwe skandynawskie zakupy. Jacek z rodziną najchętniej robią je w Kopenhadze.
Tekst: Laurie Marc, Joanna Halena
ZDJĘCIA I STYLIZACJA: ANNE-CATHERINE SCOFFONI