Dom gościnny
Pensjonat VILLA NOVA w Czarnem na obrzeżach Jeleniej Góry jest tak uroczo urządzony i ma taki widok na Karkonosze, że spędzenie w nim choćby kilku dni musi pomóc na zmęczenie, stres, chandrę i inne dolegliwości XXI wieku.
To nie jest typowy hotel, to dom gościnny, w którym Ewa i Paweł Kucharscy stworzyli atmosferę dla wymagających wczasowiczów. A wszystko zaczęło się od postawienia życia na głowie. Wystarczyły dwa dni, żeby rzucili pracę w Hamburgu, sprzedali wszystko, co mieli, i zamieszkali w świeżo odkrytym zakątku Polski – w Kotlinie Jeleniogórskiej. Zakochali się w niej się podczas wizyty we Wleniu u Flamanda, który tu osiadł.
- Znajomi z Hamburga wymyślili sobie, że kupią starą poniemiecką posiadłość w Polsce. Zjeździli z nami Śląsk wszerz i wzdłuż. Niestety, ceny zabytkowych ruin szybko ich odstraszyły i wrócili do domu. My postanowiliśmy trochę się poszwendać po Kotlinie Jeleniogórskiej, której zupełnie nie znaliśmy. Przewodnikiem był nasz przyjaciel, mieszkający tu od piętnastu lat – opowiadają Ewa i Paweł.
Pokazał im tak urokliwe miejsca, że choć zwiedzili pół świata, to piękniejszych zakątków nie widzieli. Na koniec zabrał ich do owego Flamanda do Wlenia. Flamand czas jakiś temu kupił na wzgórzu cudną posiadłość – pałac, czworaki, kaplicę i zabudowania gospodarskie, a wszystko z widokiem na Karkonosze. – Siedząc na tarasie i popijając kawę słuchaliśmy jego opowieści o przeprowadzce do Polski. To, o czym mówił, było zaraźliwe – wspominają.
Ewa i Paweł nie zamienili nawet słowa, ale wiedzieli, że chcą przenieść się tu z Hamburga. Tak jakby sobie to od dawna planowali. Z Wlenia w niedzielę wieczorem gnali do Niemiec, żeby w poniedziałek zdążyć do pracy. Pierwsze co zrobili, włączyli komputer i zaczęli szukać wystawionych na sprzedaż gospodarstw na Dolnym Śląsku.
Nie minęły trzy dni i z powrotem byli w Jeleniej Górze. W piątek stanęli na górce na obrzeżach miasta i wiedzieli, że to jest to! Pozostałości starego poniemieckiego gospodarstwa z początku XX wieku – wielki budynek składający się z mieszkania, stajni i stodoły. No i ten widok na Góry Kaczawskie. Ten oddech! Ta przestrzeń! W sobotę specjalnie dla nich otworzono biuro notarialne, podpisali umowę i wpłacili zaliczkę. I tak zostali „właścicielami jednego Karkonosza”.
Teraz musieli już tylko pozamykać sprawy w Hamburgu i powiedzieć o wszystkim synowi Adamowi i jego żonie Anecie, którzy lada chwila mieli wrócić z wakacji. W ciągu dwóch dni sprzedali mieszkanie. Ewa zrezygnowała z pracy. Ale jak przeprowadzkę wytłumaczyć dzieciom? Odebrali młodych z lotniska i w samochodzie opowiedzieli o życiowej rewolucji. Aneta w płacz, Adam zaniemówił. Następnego dnia w czwórkę jechali do Jeleniej Góry, drogą przez jesienne, kolorowe lasy. Gdy stanęli wszyscy na górce, dzieci powiedziały krótko: „Okej, rozumiemy”.
Pół roku później projekt przebudowy domu był gotowy. Okazało się jednak, że fundamenty nie wytrzymają i budynek trzeba zburzyć, a potem postawić na nowo. Skorzystali z okazji i zastosowali najnowsze, ekologiczne rozwiązania. Ciepłą wodę i ogrzewanie mają dzięki pompie ciepła. A połączona z nią wentylacja automatycznie reguluje temperaturę w pomieszczeniach. Nie muszą nawet otwierać okien. To pomysły Pawła, który od zawsze interesował się ekologicznymi nowinkami.
Budowa z wykończeniem trwała rok. – Z wieloma rzemieślnikami tworzyliśmy prawie rodzinę. Chyba mieliśmy szczęście – przyznają. Pomagali nawet wspaniali sąsiedzi, którzy gospodarskim okiem doglądali tego, co działo się „na górce”, gdy oni musieli na chwilę wyjechać z Jeleniej. Wystrój to pomysł Ewy, która uwielbia urządzać wnętrza. Jej specjalnością jest dobieranie stonowanych kolorów, materiałów i urozmaicanie ich gromadzonymi przez lata bibelotami wyszukanymi na niezliczonych flohmarktach.
W różnych miejscach domu mieszkają zbierane latami drewniane świątki, szopki, anioły i ptaki, obrazy oraz grafiki (często prezenty od zaprzyjaźnionych malarzy). I tak dzięki wypadowi na Dolny Śląsk Ewa i Paweł znaleźli się w zupełnie nowej rzeczywistości. On, który uwielbiał mieszkać przy głównej ulicy dużego miasta, teraz siaduje na przyzbie i gada z sarnami.
Największą bolączką jest odległość, jaka dzieli ich rodzinę. Ewa i Paweł zostali właśnie dziadkami i skypowy kontakt z wnukiem Juliankiem zdecydowanie nie wystarcza.
Tekst: Katarzyna Monka
Stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Jan Brykczyński
Villa Nova
www.villanova.info.pl