Jest niezastąpionym mistrzem nastroju. Bo nic nie działa na wyobraźnię tak jak plamy światła i cienia. Może być też mistrzem kamuflażu, a nawet wodzirejem. Poznajmy prawdziwą naturę światła.
O tym, jak ważne jest oświetlenie wnętrza, przekonali się moi znajomi, którzy próbowali sprzedać luksusowy apartament w centrum Warszawy. Zainteresowanych było wielu, ale nic z tego nie wynikało. Właściciele z nożem na gardle zastanawiali się dlaczego. Czy rozkład pomieszczeń nie przypada ludziom do gustu, a może zbyt ciemne meble, za mały taras? Mieli nawet zadzwonić do radiestety. Gotowi też byli na spore wydatki, byleby rozwiązać problem.
– Jaka tu jest niebiesko-trupia poświata – wyraził swoją opinię jeden z wizytujących, patrząc podejrzliwie na dziesiątki halogenów pod sufitem. To dlatego nikt nie chciał się w mieszkaniu rozgościć, zostać na dłużej, a co dopiero zamieszkać! Czuło się jakiś niepokój i chłód. Pudło żarówek o ciepłej barwie, dwa kryształowe żyrandole, trzy stojące lampy z płóciennymi kloszami i wymiana kilku włączników na ściemniacze okazały się złotym środkiem na wszystkie bolączki.
Umiejętnie operując światłem, stworzymy wnętrze ciepłe, romantyczne, nawet magiczne. Możemy zupełnie odmienić mieszkanie. – Światło doskonale wydobywa fakturę materiału. Na przykład rzucone na modny ostatnio szczotkowany gres albo kamienną ścianę da efekt 3D – tłumaczy architekt Dorota Kuć z Interium Studio.
W swojej pracy stosuje też spoty, ruchome lampy ukryte w ścianie czy suficie, które – choć ich samych praktycznie nie widać – dają ciekawe plamy światła. Można nimi podkreślić kształt mebla, piękno obrazów czy romantyzm jesiennego bukietu. A kiedy rośliny zwiędną, „zaznaczymy” zupełnie inne miejsce.
– Warto zwrócić uwagę na światło kolorowe – dodaje Dorota – takie, które powoli zmienia swój odcień, przechodząc na przykład od żółtego przez zieleń po niebieski. Trzeba czasu, aby zauważyć, że w pozornie spokojnym pomieszczeniu coś się dzieje. Kiedy odkryjemy przyczynę, czujemy się mile zaskoczeni. Są też światła piękne same w sobie.
Lampa Paragaudi Ingo Maurera, która wygląda jak jedwabny złoty szal powiewający na wietrze, zdominuje wszystko inne, co znajdzie się w jej sąsiedztwie. Niewątpliwie wzrok przyciągnie czerwona plastikowa lampka „z dziurami” zaprojektowana przez Karima Rashida. Ale i zupełnie zwyczajny żyrandol może zdziałać cuda. Kiedy zapraszam przyjaciół, wszyscy oczywiście tłoczą się w kuchni.
Wystarczy, że włączę lampę nad stołem w jadalni, a towarzystwo, nawet jeśli nie mamy w planie wystawnej kolacji, zasiada na krzesłach gotowe do rozmowy. Warto pamiętać, że w nastrojowo oświetlonej sypialni wyciszymy się przed snem, a obracająca się pod sufitem szklana kula i kolorowe pulsujące w rytm muzyki światła zaproszą do tanecznego szaleństwa. Eksperymentujmy ze światłem. Przekonajmy się, że dzięki niemu nawet z przeciętnie urządzonego domu można wydobyć to, co najpiękniejsze.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Archiwa firm
reklama