Czy może być lepszy i piękniejszy materiał? Porcelana nawet po pięciuset latach wykopana z ziemi albo wyciągnięta z rzeki będzie taka sama. Nie zblednie i nie skruszeje. Jedyne, co jej grozi to... stłuczenie.
Moja ulubiona filiżanka – biała z tłoczonym skromnym ornamentem. Nie wyobrażam sobie picia herbaty w innej. Coś mi wtedy nie pasuje, a i smak jest nie ten. Oczywiście, można to nazwać przyzwyczajeniem, ale dla mnie to coś zupełnie innego. – Właściwie z jedną filiżanką można przejść przez życie. Tylko pozornie jest krucha i delikatna – wyjaśnia Andrzej Kareński-Tschrul, znawca porcelany i przedstawiciel marki Rosenthal na Polskę (służbowo pije w Rosenthalu, bo jakżeby inaczej, w domu w odziedziczonym serwisie z Ćmielowa).
Czarka dla wybranych
Kiedy wpadnie do nas przyjaciółka, trzeba mieć przynajmniej dwie filiżanki, a najlepiej serwis. To wynalazek, który narodził się około 1850 roku, gdy w bogatych angielskich domach popołudniowe picie herbaty stało się codziennym rytuałem. W dobrym tonie były tak samo zdobione komplety naczyń. Nie tylko filiżanki, ale i czajniczek, cukiernica, mlecznik.
Warto dodać, że serwisy różniły się od dzisiejszych – filiżanki były malutkie, dosłownie na jeden łyk. Wszystko dlatego, że herbata kosztowała wtedy krocie. W większych filiżankach serwowano za to łatwiej dostępną i tańszą kawę. Z czasem, gdy złocisty napój zyskał na popularności, ich rozmiary stały się takie same.
Kubki pospolite
Dzisiaj sytuacja znów się odwróciła. Herbatę podajemy w klasycznych filiżankach, prawdziwą kawę w takich malutkich, do espresso. Zagrożeniem dla etykiety stołu są oczywiście kubki. – W dawnych czasach używał ich każdy... woźnica. Cóż miał robić, czekając godzinami na swojego pana na koźle i marznąc w angielskim dżdżu? Popijał herbatę i przy okazji ogrzewał ręce – opowiada Andrzej Kareński-Tschrul.
W XXI wieku kubki mają znacznie więcej zwolenników, bo trudno w pracy, przy biurku celebrować ceremoniał parzenia herbaty. Jeśli jednak organizujemy przyjęcie, o kubkach trzeba zapomnieć.
Jakie pary
Najczęściej naczynia dobieramy do stylu domu, ale można też inaczej. Wyobraźmy sobie luksusową minimalistyczną kuchnię, a na marmurowym blacie złocone filiżanki Versacego z głową Meduzy. Kompozycja idealna, choć przedmioty z różnych epok. Paweł Domański, stylista z firmy Villeroy & Boch, podpowiada coś jeszcze innego: – W moim domu króluje biała porcelana. Często, kiedy przyjmuję gości, każdy dostaje inne naczynie, ale w tym jednym kolorze.
Z Villeroy & Boch poleca też kolekcję Green Garland, nowoczesną w formie, z sielskimi ornamentami, a także Flower Dream. To odmłodzony, starszy serwis French Garden. Producenci porcelany często sięgają do dawnych zdobień czy kształtów naczyń. Są też serwisy święcące triumfy od kilkudziesięciu lat, jak Biała Maria Rosenthala. Ostatnio zafundowała go sobie top modelka Claudia Shiffer, która zapewne może mieć wszystko, czego dusza zapragnie.
Piękne są filiżanki zdobione przez wielkich malarzy, jak Miró czy Andy Warhol, albo naczynia zaprojektowane przez najlepszych architektów, jak chociażby Waltera Gropiusa, współtwórcę Bauhausu, czy Patricię Urquiolę. Jej niezwykła kolekcja Landscape jest ozdobiona hiszpańską koronką, tyle że zrobioną z porcelany.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm
reklama