Bösendorfer - fortepian o perfekcyjnym brzmieniu

Wielki pianista Liszt słynął nie tylko z genialnej muzyki, ale też… niszczenia fortepianów. Koncert mistrza przeżył tylko jeden instrument – Bösendorfer.

Fortepian zachwycił Liszta nie tylko wytrzymałością (podczas jednego występu potrafił wykończyć nawet dwa instrumenty), ale również brzmieniem. „Jego perfekcja przekracza moje najśmielsze oczekiwania” – wyznał po koncercie. Od tego czasu stał się wielbicielem austriackich instrumentów i przyjacielem ich twórcy, Ignaza Bösendorfera.

Liga mistrzów. Bösendorfery trafiały na królewskie dwory Anglii, Francji i Rosji. Grali na nich najwięksi: Johannes Brahms, Oscar Peterson czy Ignacy Jan Paderewski (model z 1832 roku, na którym koncertował, stoi dziś w Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce). Do współczesnych wielbicieli należą jazzman Chick Corea, amerykańska piosenkarka i autorka tekstów Tori Amos, legenda rocka Peter Gabriel czy pianista Adam Makowicz. „On mówi, on śpiewa”, „Nie próbuje, jak inne, udawać steinwaya”, „Jego głos jest niczym ciekły bursztyn” – zachwycali się muzycy, którzy spotkali się rok temu na jubileuszowym koncercie z okazji 185. urodzin marki. W sali Brahmsa w wiedeńskiej filharmonii wykonywali m.in. utwory Liszta na najnowszym modelu Opus No 50.000. To największy z koncertowych fortepianów austriackiej manufaktury: inspirowany dwoma historycznymi instrumentami z 1867 roku, wykończony ręcznie płatkami złota, z dwiema kariatydami na froncie – takimi samymi, jakie zdobią salę Brahmsa. Niedawno został wystawiony w londyńskim Harrodsie za 599 999 funtów.

Czas i cierpliwość. Wielkie rzeczy wymagają czasu – stwierdził Ignaz Bösendorfer, syn stolarza, kiedy w 1828 roku przejmował zakład swojego nauczyciela. Nieważne, ile to zajmie, postanowił zbudować fortepian idealny. Wrodzona perfekcja przyniosła wyniki: najpierw instrumenty Bösendorfera skomplementował Liszt, co rozsławiło je na całą Europę, następnie zdobyły kilka złotych medali na międzynarodowych wystawach, aż wreszcie Ferdynand I, cesarz Austrii, przyznał Ignazemu pierwszy w historii tytuł „twórcy fortepianów na dwory cesarskie i królewskie”. Kiedy interesem zaczął rządzić jego syn Ludwig, instrumenty Bösendorfera od dawna triumfowały na arystokratycznych dworach. W 1889 roku manufaktura patronowała pierwszemu Konkursowi Pianistycznemu im. Bösendorfera, a w roku 1900 stworzyła jeden z najbardziej rozpoznawalnych modeli – prawie trzymetrowy Imperial. Do dziś słynie z tego, że koncertowe modele zaopatruje w dodatkowych pięć strun basowych (technika, jakiej używa do ich produkcji, to tajemnica firmy) – gdyby nie one, nie można by wykonać niektórych dzieł Bartóka czy Ravela.

Z Japonią w tle. Bösendorfery były budowane dla wielkich i przez wielkich. Pod koniec XIX w. projektował je m.in. Theophil Hansen, duński architekt, który stworzył w Wiedniu kilka klasycystycznych budowli: Akademię Sztuk Pięknych, parlament czy słynną salę Musikverein w filharmonii, w której odbywają się noworoczne koncerty. Do produkcji fortepianów używa się tradycyjnie austriackich świerków, które rosną 800 m n.p.m., a po ścięciu schną w naturalnych warunkach 5 lat. Manufaktura robi instrumenty w siedmiu rozmiarach, od 170 do 290 cm długości. W kolekcji „Artist Series” znajdziemy modele dekorowane pracami słynnych malarzy, na przykład Klimta, którego nakrywę zdobi reprodukcja „Pocałunku” (tylko 25 egzemplarzy). Jeśli wolimy orientalne klimaty, do gustu przypadnie nam nakrywa Hummingbird, inspirowana egzotycznymi freskami z pałacu Schönbrunn. Dzisiaj właścicielem marki jest Yamaha (Ludwig zmarł bezpotomnie). Nieprzypadkowo. Już wcześniej w historii manufaktury pojawił się japoński epizod, gdy Franciszek Józef podarował jeden z bösendorferów japońskiemu cesarzowi. Sentymenty odżyły.

Tekst: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Bösendorfer, Yamaha
Fortepiany kupimy w salonie muzycznym Fan, Szczecin, ul. Wojciecha 1 oraz w siedzibie Yamahy w Warszawie, ul. Wrotkowa 14.

reklama